Tego wpisu miało nie być!
- kaczynskilu
- 16 paź
- 3 minut(y) czytania
"Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad z Mają Kleczewską, którego ona nie chciała autoryzować. To znaczy - odmówiła, a nie nie potrzebowała tego i dała placet, żeby poszło, jak dziennikarz spisał. Dyrektorka Teatru Powszechnego w Warszawie miała odpisać, że zapoznała się z tekstem i nie zgadza na jego publikację, bez podania przyczyn. Być może liczyła, że jest to prawnie jednoznaczne ze wstrzymaniem publikacji. Nie jest.

TEGO WPISU MIAŁO NIE BYĆ. Ale gazeta, która musi wiedzieć, że prawo jest po jej stronie, uzasadniła swoją decyzję: "Redakcja zdecydowała się na opublikowanie wywiadu ze względu na wagę spraw, które w nim poruszamy". Dzień wcześniej zapowiedziała, że opublikuje WYWIAD, KTÓREGO MIAŁO NIE BYĆ. Brzmi to co najmniej jakby Potężna Dyrektorka użyła pierścienia Saurona, aby zatrzymać publikację, w której przyznała się do jakieś zbrodni. I gdyby nie treść posta, który zwiastuje publikację - "Maja Kleczewska, nowa dyrektorka Teatru Powszechnego, mówi m.in. o warszawskiej lewicy" - można by uznać, że nieomal tak właśnie się stało.
O "wadze spraw" mogę sądzić tylko z odprysków wywiadu w sieci i jak rozumiem Maja Klewczewska mówi m.in., że od objęcia dyrekcji miesiąc temu nie spotkała się jeszcze ze związkami zawodowymi, tłumaczy czemu do TP wraca Krystian Lupa ("mimo kontrowersji"), że będzie pobierała honorarium za reżyserię w TP ("Zapytałam w księgowości, czy Paweł Łysak, który wystawił tu wiele przedstawień, zarabiał dodatkowe pieniądze. Otóż tak. Więc ja też otrzymam to wynagrodzenie"), że przy próbach nacisku na nią przez warszawski ratusz pierwsza złoży wypowiedzenie, że sztuka nie powinna być w służbie polityków, nie powinna składać się ze słusznych zdań, które się podobają i woli, jak jej teatr komuś się nie spodoba ("- Komu? - Na przykład warszawskiej lewicy").
Oczywiście zakładam, że dziennikarz, który poszedł na rozmowę, był szczerze ciekaw tego, jak ceniona reżyserka, bez doświadczenia dyrektorskiego, widzi w szczegółach swoją pracę artystyczną, organizacyjną i menedżerską w ważnym teatrze. Że nie był w żaden sposób "programowany" w redakcji tj. nie konsultował pytań z żadnym gremium redakcyjnym albo kolegami z redakcji bardziej rozeznanymi w teatrze. Że na jego nastawienie nie miały wpływu ostatnie publikacje GW o Kleczewskiej i aura, jaka w redakcji może się wobec tego wokół niej unosić: *Powszechny już nie chce artystów z zespołem Downa. Pierwsze decyzje Kleczewskiej, *"Bardzo mnie skrzywdziłaś, Maju". Aktorzy o przemocy w teatrze, *Lupa i Strzępka, Poniedziałek i Kleczewska... Co jest w ocenzurowanej książce o przemocy w teatrze?, *"Gdzie Maja Kleczewska widzi "szantaż skrajnej lewicy"? (z posta Witolda Mrozka). Wierzę, że to wszystko nie wpłynęło na atmosferę rozmowy i że bez tego Kleczewska również powiedziałaby rzeczy, które już gdzieś mówiła i które czasem są nieco, hm, ogólnikowe, dyskusyjne lub niedelikatne.
Zupełnie zatem nie wiem, czemu przypomniała mi się praca Zbigniewa Libery "Mistrzowie" (2004), cykl fikcyjnych artykułów prasowych poświęconych wybranym przedstawicielom polskiej neoawangardy z lat 70. ubiegłego wieku. Prace formalnie wyglądały jak strony z wysokonakładowych tygodników, „Polityki” czy „Magazynu Gazety Wyborczej”, a Izabela Kopania na stronie Galerii Arsenał w Białymstoku napisała o nich tak:
"Praca Libery daleko wykracza jednak poza subiektywną ocenę dziejów sztuki. Cykl 'Mistrzowie' odnosi się do kwestii bardziej uniwersalnych, związanych z mechanizmami pisania historii sztuki, tworzenia kanonów, wykluczania z nich jednych artystów, a włączania innych".
Nie wiem zatem skąd to skojarzenie, ale wierzę, że "waga spraw" z wywiadu wywróciła do góry nogami fejsbuk i twiterka i polskie życie teatralny uległo nieodwracalnym przemianom. Tak było, nie kłamię. Co napisawszy, zaczynam szukać innych wywiadów, w innych gazetach, gdzie również "waga spraw" podyktowała taką decyzję redakcji.
16.10.2025






Komentarze