top of page

Teatr do-it-yourself

<Wydarzenie realizowane w przestrzeni niedostępnej poza czasem festiwalu> + <wydarzenie, które powstaje pod okiem artysty_artystki reprezentującej jedną z łódzkich mniejszości> = „Klinika ocalenia złamanego serca” na Festiwalu Łódź Wielu Kultur.

Zajęcia z "fizjoterapii" pod okiem studentów UM i ich opiekunki. fot. HaWa / Festiwal Łódź Wielu Kultur

Miejsce: sala wykładowa, a następnie sale prosektorium w suterenie Collegium Anatomicum.

Artystka: Victoria Myronyouk, Ukrainka.

Dziedzina: teatr, sztuki performatywne, site-specific.

Scenografia: prawie żadna.

Obsada: nieliczna.

Słowa klucze: dobrostan, trauma, troska, wojna, współczesna medycyna, medycyna alternatywna, duchowość, wiedza, baśń, sen, śmierć, woda.


W żadnym z powyższych zdań nie pojawiło się słowo „spektakl” i stało się tak nie bez powodu. Victoria Myronyouk opracowała wydarzenie, które oczywiście ramowo jest teatrem i to osadzonym w konkretnej konwencji, ale jego intro – performowany quasi-wykład, uteatralizowana rozmowa z udziałem bioetyczki – tak silnie odsuwają go od „spektaklowości”, że ten język opis nie ma sensu. Jesteśmy na polu, gdzie szeroko rozpościerają się różne odmiany „doświadczeniowości” – jakkolwiek takie zastępowanie pojęć prostych mglistymi może w ogóle przybliżać do istoty rzeczy. Trudno jednak innymi opisać wydarzenie, którego dzianie się jest efemeryczne i (być może to właśnie jest kluczowe) oparte na takim rozdaniu ról, że nikt tutaj nie występuje z pozycji siły. Ani widzowie – bo mogą wypisać się z uczestnictwa i podważyć lub osłabić założenia tego teatru, ale bez ich dobrej woli wiele się tu nie odbędzie; ani aktorki (czasem niezwiązane zawodowo z teatrem) – bo pełnią raczej role przewodniczek niż kogoś, kto ma wyraźnie zdefiniowane prawo do mówienia widowni „prawd”: co najwyżej podsuwają pewne treści, wykonują pewne czynności (czy też: świadczą „usługi”). Nie stawiają też nikogo w sytuacji, gdzie publiczna interakcja jest koniecznością „dziania się”, zawsze pełnej niezręczności, przynajmniej dla mnie. Doświadczanie jest natomiast dokładnie tym, na czym ma tutaj skupić się odbiorca. A wyglądało to tak:


Najpierw w sali wykładowej uczestniczyliśmy we „wykładzie” wprowadzającym. Victoria Myronyouk opowiedziała o założeniach wydarzenia, na które czekamy, i o swoich doświadczeniach medycznych, także związanych z reakcją organizmu na wojnę w Ukrainie. Jej rozmowa z bioetyczką i filozofką Anną Elżbietą Alichniewicz byłą próbą opisu człowieka z perspektywy współczesnej medycyny zachodniej, która w dwoistym podejściu do człowieka jest spadkobiercą myśli platońskiej (psyche i soma). Ale która w procesie leczenia skupia się na ciele, w czym osiągnęła daleko posuniętą specjalizację, ale rozpatruje je w oderwaniu od tego wszystkiego, co można nazwać duszą, emocjami, myślami, nastawieniem etc. Myronyouk przeciwstawia tym założeniom pogląd bliższy duchowości, która rozwijała się na wschód od Aten i Rzymu, i „podziemnych” nurtach myśli zachodniej, o głębokim związku obu elementów. Popiera to własnymi doświadczeniami i tak prowadzi rozmowę, aby ta perspektywa była wartościowana pozytywnie. Bo daje poczucie pełni, nie odseparowuje nas jako bytów, dla których jaźń jest tak ważna, od ciała i namacalnej rzeczywistości, ale także dlatego, że jest odpowiedzią na pytania dotyczące etyki leczenia.

Quasi-wykład z udziałem bioetyczki i filozofki. Fot. HaWa / Festiwal Łódź Wielu Kultur

Po tej części wezwani zostaną „przewodnicy”, a publiczność losując ziarna fasoli o różnym kolorze, podzielona na grupy, uda się do podziemnych sal Collegium Anatomicum i weźmie udział w trzech seansach „leczenia duszy” pod okiem trzech performerek. Pierwszy zacznie się w prosektoryjnej sali ze stołami, od kontaktu z archetypami uruchamianymi w duchu psychologii Gestalt przez Martę Olejniczak: zanurzenia rąk w wodzie i zanurzeniu myśli w baśniowej historii (być może tworzonej ad hoc na zasadzie storytellingu). Drugi oparty będzie na ekonomii daru – wykładowczyni Uniwersytetu Medycznego oraz studenci i studentki fizjoterapii przeprowadzą z widzami zajęcia z oddechu i świadomości ciała, a na koniec zaoferują indywidualne stanowiska do masażu oraz krótką sesję zabiegów manualnych na przedramieniu. Trzeci będzie sesją leczenia… śmiechem? Po części na pewno. Spotkanie z syreną (w tej roli Ola Kozioł), która, znudzona Warszawą, zapragnęła zobaczyć, jak żyje się poza nią, ale zgubiła drogę i ocknęła się w Łodzi, będzie małym laboratorium relacji międzyludzkich. Zawiązywanych ad hoc, ze świadomością, że nie przetrwają dłużej, że spotkana osoba jest nieco dziwna, a sytuacja niecodzienna. Umiemy nad tym przerzucić most i zbudować relację? Na ile jesteśmy otwarci? I co ta sytuacja pozwala nam dowiedzieć się o nas samych?

Spotkanie z syreną (Olą Kozioł). Fot. HaWa / Festiwal Łódź Wielu Kultur

I to tyle. Można zejść do szatni, pobrać kurtkę i wyjść z Collegium Anatomicum. Żadnej puenty, morału, wielkich kwantyfikatorów, wymądrzania się i tak dalej. Teatr DIY. Wynosisz to, co wniosłeś, ale może coś jeszcze (oby!), w zależności do tego, co w tobie zagrało (jeśli zagrało). Każdy co innego, bo też publiczność podzielona na trzy grupy przeszła przez te stacje w różnej kolejności. Ja w takiej. Chyba że z mojego pokazu jakaś część wypadła, tego nie wiem, nie ręczę, nie dopytywałem – wziąłem, jakie było. I jestem za to wdzięczny.


Ostatnim składnikiem takich wydarzeń, jak „Klinika…” jest jednorazowość. Nie są obliczone na powtarzania ich poza festiwalem. Nawet jeśli sekwencje zdarzań, które się na nie składają możliwe są do „uruchomienia” w innym czasie, nie do powielenia jest aura, jak towarzyszy festiwalowej prezentacji – tylko w tamtym momencie, w tamtym programie imprezy, dyskutują one z widzami i widzkami sprawy, do których je powołano. I dobrze, że tak właśnie to jest.


[10.01.2025]


Ocena Pudla: (4/5)




Przeczytałeś_przeczytałaś? Jeśli uważasz, że miało to dla Ciebie wartość, będzie mi miło, gdy postawisz mi kawę: buycoffee.to/pudelteatralny

Comments


bottom of page